Cześć wszystkim. Późno już. Za późno na pisanie postów, szczególnie dla mnie, jeżeli powinnam spać od dwóch godzin, aby jutro jakoś normalnie funkcjonować. Niestety, nie wychodzi mi to od jakiegoś czasu. Po prostu nie wychodzi. Chciałam się Wam pochwalić, tak po prostu, że dzisiaj po południu, miałam iście szatańską liczbę. Nie wiem dlaczego, ale buzia mi się uśmiechnęła.
Tak, jeżeli ktokolwiek już dostrzegł, to nie jest temat przewodni tej notki. Tak ogółem to w ogóle nie będzie notka, tylko wpis. Do pamiętnika. Publicznego pamiętnika. Czy ktoś z Was tak miał? Że nagle coś do Was dotarło, coś sie zawaliło. Ten cały świat, w którym żyliście, nagle upadł. Złudzenia optyczne, plagi pomyłek. To wszystko przestało się liczyć, bo w Was coś umarło. Ja, chociaż gówniara z podwórka, nadal nie mogę pojąć co sie ze mną stało. Tego nie uczą w szkołach, książkach ani nikt nie mówił, że tak się dzieje. To po prostu się stało.
Zawsze byłam silną i energiczną dziewczyną. Nie dawałam sobą pomiatać, byłam w sumie niezależna od reszty, no wiecie, taka przykładować "dziecinka", która żyje we własnym świecie i ma wszystko, brzydko mówiąc, w dupie. Byłam taka, samolubna, egoistyczna, arogancka, z lekkim kotem na punkcie fotografii, glanów i rocka. Byłam taka. Dlaczego nie jestem nadal? Nie wiem. Nie odpowiem sobie sama na to pytanie. Nagle coś się zmieniło, jakby ktoś podłączył mnie pod inny kabel. Zmieniłam się, chociaż nie chcę, nie chciałam tej zmiany. To jest najgorsze. Nie mogę wrócić do dawnej siebie. Ani nie mogę pokazać, że coś jest nie tak. Muszę chociaż wyglądać na silną. Możecie mówić - to gówniara, ma trzynaście lat, co ona może wiedzieć o życiu, problemach. Prawda jest taka, że wiem więcej niż większość dorosłych. Ale to nie jest miejsce na rozdrapywanie starych ran, które powoli się goją. Chcę dawną siebie. Albo chociaż, żeby lepiej było udawajć dawną siebie. Denerwuje mnie to. To, że jestem taka krucha, że teraz boję się choćby najmniejszej obelgi, że strasznie boję się o innych. Boję się tej swojej powagi, która przecież zawsze we mnie była. Boję się, tak cholernie się boję, stracić Gabrielę, stracić Was wszystkich. Boję się być teraz sobą, bo jestem za słaba na życie. Jestem za krucha. A najgorsze jest to, że nie znam miłości. Śmieszne, prawda? Niestety, to jest fakt. Uświadomiłam sobie to podczas pisania mejlów z pewną osobą. Nie znam miłości. Znam strach - nie mogę wtedy spać, nie myślę, czerwienię się i mam gule w gardle. Znam gniew - zaciskam zęby, mam ochotę komuś przywalić. Znam smutek - chcę mi się płakać, a muszę przyznać, że ostatnio coraz częściej chcę mi się płakać. Mogę nawet powiedzieć, że chociaż trochę znam szczęście. Wtedy się nie martwię o nic. Ale miłość? Co to jest? Jakie to uczucie? Nie nauczyli mnie tego w książkach. Nie nauczyli też, jak przestać być kruchą.
Mogę wiele mówić. Wiele. O tym co jest ze mną, o tym, że mi ciężko. Ale czy to ma sens?
Ach, Margo. Zapomniałam, przepraszam. Obiecałam glany, prawda?
Oooo, dziękuję <3
OdpowiedzUsuńTy naprawdę nosisz glany! Jaaa, jakby takim dostał, jaaaa. Ale by było fajnie! :D
A teraz napisz kochana o co chodzi - napisałaś, że możesz o tym pisać, ale czy to ma sens? Jasne, że ma sens - czasem właśnie gdy wyrzucimy to z siebie jest łatwiej, prościej, lżej...?
Bycie kruchym jest niedobre, bo to taka straszna słabość, którą i ja posiadam. Też chciałabym być twardsza i mieć to wszystko w dup.ie żeby się tak nie przejmować.
Jak to mówią - uszy do góry i trzeba podbić ten świat,żeby on nas nie podbił, bo poobijać może, ale to tylko po to, żeby zdać sobie sprawę z tego, że o swoje trzeba walczyć - zawsze.
:*
Obiecałam. Naprawdę, naprawdę! Dawaj adres, przylejemy mu.
UsuńNie wiem sama, czy to ma sens. Przyznaję się szczerze, że ja sama nie rozumiem o co chodzi! To się stało tak nagle, że po prostu tego nie rozumiem. Nie lubię mówić o sobie, bo mam wrażenie, że każdy chce to wykorzystać. Bycie kruchym to zło, racja. Ale cholernie trudno się tego pozbyć.
Margo poeta! :*
Tak, musimy się tego pozbyć. Może... Dzięki temu co spotyka człowieka - zaczyna się jakoś przeobrażać. Jasne, że tak. Ci dobrzy i zranieni stają się silniejsi i sceptycznie nastawieni do życia. Ci źli - po doznaniu np. miłości - zaczynają być dobrzy. Silni stają się słabszymi, słabsi silniejszymi... Itd.
UsuńNie wiem jaki jest złoty środek na to, żeby było dobrze, lepiej, weselej... Samej mi dziś tak na potęgę źle i nie mam ochoty, żeby robić cokolwiek. Może po prostu każdy ma gorsze dni, może po prostu każdy potrzebuje tak naprawdę tej głupiej (odwzajemnionej) miłości, żeby zobaczyć sens w życiu...
Jedno jest pewne - nie zamykaj się w sobie, bo duszenie w sobie "złego" to bardzo złe i nieodpowiednie zachowanie :P I na pewno kiedyś wybuchnie w nadmiarze uczuć.
Skoro Margo poetą, to chodźmy na łąkę i poszukajmy czterolistnej kończyny - może to coś da ;)
Czy to możliwe, by mieć więcej niż jedną bratnią duszę? Jeszcze wczoraj powiedziałabym zdecydowane nie, ale po przeczytaniu powyższego wpisu nie jestem już tego taka pewna. Wiem, że wyolbrzymiam. Czasem mam do tego skłonność, ale moja wypowiedź sprowadza się do tego, że doskonale wiem co przeżywasz. Zmiana we mnie ma się zupełnie w odwrotnym kierunku. I też nie znam miłości.
OdpowiedzUsuńZ tym wiekiem masz rację. Wiek nie sprawia, że jesteśmy mniej lub bardziej dorośli, bo dorosłość to nie data urodzenia, nawet nie zawsze doświadczenie życiowe, to po prostu to, co mamy w głowie, jak patrzymy na świat.
Przysięgam, że też przed chwilą zadałam sobie to pytanie. Po przeczytaniu Twojego komentarza. Nie, nie wyolbrzymiasz, po prostu tak czasami jest. Ugh, naucz mnie! Naucz mnie, naucz mnie! Ach, a co do tej miłości. To dość specyficzne uczucie, tak słyszałam.
UsuńJa osobiście znam dziewczynę, która jest ode mnie o cztery lata młodsza, a jest dziesięć razy doroślejsza niż większość dorosłych.
To nie jest fajne, gdy musisz trzymać się za język, by nie zrażać najbliższych. A najgorsze, że stałam się taka na własne życzenie... I dopóki do tego nie doszło i tym marzyłam. Moja skomplikowana psychika przeraża nawet mnie. xD
UsuńCo ciekawsze podobno pięknie opisuję miłość w swoich opowiadaniach. (Patrz zdanie wyżej.)
Cztery lata? Ja się dogaduję z dziewczyną młodszą ode mnie o siedem. :D
Ludzie się zmieniają i najprawdopodobniej nigdy nie odzyskasz starej siebie. To wbrew wszystkim prawom. Możesz być tylko lepsza, niż teraz jesteś.
OdpowiedzUsuńWejdź na swoją pocztę.
OdpowiedzUsuńWoW! Masz trzynaście lat i tak świetnie prowadzisz bloga, podziwiam! Jesteś naprawdę wyjątkową osobą!
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca <3
Usuń