Cześć
kochani. Mamy dzisiaj dwudziesty piąty kwietnia, najwyższy czas się
chyba odezwać. Sama nie wiem, po co to właściwie robię – i tak
jak wejdę później na bloga, to przybędzie z dwadzieścia
wyświetleń, ale komentarza żadnego. Wiem, że wielu z Was to
czyta, a najlepszym tego dowodem jest to, że zaraz po udostępnieniu
nowego tumblra, zdobył on aż siedemnastu obserwatorów. Naprawdę
tak bardzo trudno jest naskrobać dwa słowa w komentarzu? Nie piszę
jakiś zbytnio długich postów, obfitych w tekst, metafory i
sentencje. Porównując to, ilu z Was się odzywa w momencie jakiejś
burzy (na przykład, kiedy była ta, huh, „historia” z N. i D.,
odezwało się Was naprawdę wielu, a kiedy troszkę mi odwaliło,
delikatnie mówiąc, niektórzy też zabrali głos.)do tego, kto
interesuje się zwykłymi postami... Och, może nie piszę nic
ciekawego i ciąglę narzekam. Ale serio, widzę ilość odwiedzin.
Dobra, po co ja się produkuję, skoro i tak na to nie zareagujecie.
A wiecie co? Ja mam ochotę sprawić, żeby tak się stało. I nie,
nie tym króciutkim żalem, a bardziej obszerną notką, na mój
temat. Właściwie mój i tego, co się wokół mnie dzieje.
Podpatrzyłam na jakimś blogu i wydało mi się bardzo interesujące.
To znaczy, wiele można się z tego dowiedzieć, nie tylko o autorce,
ale też o innych rzeczach, które mogłyby nas zainteresować. Ja w
ten sposób odkryłam swoją miłość do Californii. Może komuś
też się przyda?
#1
– Instagram
Właściwie,
to wrzucam to tu, bo obiecałam siostrze – no wiecie, ona
zachwycona ilością odwiedziń (jest ich siedemnaście tysięcy,
woaaah!) wzięła mnie za fejma i poprosiła o udostępnienie. Powiem
tak: robię to nie dlatego, że jest moją siostrą, a dlatego, że
jest bardzo śliczna i ma ślicznego instagrama. Więc, jakby kogoś
to interesowało – tu jest link. Przy okazji łapcie mojego
(klik), świeżo założonego.
Muszę
przyznać, że bardzo się wciągnęłam w świat Instagrama. Owszem,
wcześniej śledziłam wiele z nich (głównie swoich idoli, aish),
ale parę osób nie-sławnych też często odwiedzałam. Teraz jednak
jest mi o wiele łatwiej, bo jak mam swoje konto, to mogę być na
bieżąco. I ciągle mi brzdyka, chociaż mam z tego jedną wielką
frajdę. Znalazłam parę dziewczyn, których nie zdążyłam
zaobserwować, ale już się zainspirowałam, że tak to ujmę. I
dziś kupiłam taką śliczną dżinsową kurteczkę, trochę w stylu
lat '90. Połączyć ją z fajnymi trampkami i jakimś kreatywnym
t-shirtem i można wyjść na ulicę. Just kidding. Ale faktycznie,
założenie Instagrama to był świetny wybór! Chociaż
osobiście uważam, że edytor zdjęć jest do kitu. No, dobrze,
niektóre można z szybkością przerobić, żeby były ładne, ale
jednak te parę filtrów to nic. Jak dla mnie, wymaga lekkiego
ulepszenia.
#
Android w stylu IOS7
Tu się zaczynają schody, bo o
ile prawie każdy wie co to Instagram i prawie każdy go ma (właśnie,
podrzucajcie swoje, co?), to jednak niektórzy naprawdę nie zdają
sobie sprawy z tego, jakie możliwości ma Android. No dobra, IOS to
to nie jest. Ja osobiście jestem zafascynowana system docelowym
firmy Apple i dosknole zdaję sobie sprawię, że uwaga moi drodzy!,
płacąc za iPhone, iPada i te inne wszystkie „i” nie płacimy
tylko za firmę, ale także za możliwości, jakie ona nam oferuje.
IOS nie może się równać z Androidem – ten pierwszy ma setki
możliwości, które pozwalają nam stworzyć w swoim telefonie coś
niepowtarzalnego, natomiast ten drugi jest kilka półek niżej. Co
nie znaczy, że nie udostępnia nam mnóstwa możliwości – bo to
robi. W ten sposób, ja, ze swoją starą jak świat Xperią 10i
zrobiłam coś, czego nie miało zbyt wiele znanych mi osób.
Dowiedziałam się o tym przez przypadek, właśnie z jakiegoś
Instagrama. Jak mówiłam, jestem wielką fanką IOSa, szczególnie
siódemki i długo błagałam tatę o iPhone, którego nie dostałam.
Więc postanowiłam zrobić go sama. Jak? Bardzo prosto. Wystarczy
mieć trochę pamięci na telefonie, stałe łącze internetowe i
dostęp do Google Play. Tak się składa, że Espier umożliwia nam
nadanie swojemu telefonowi rys iPhone. Trochę z tym zachodu, krzyki,
złości, ale warto. Ja w gruncie rzeczy jestem bardzo zadowolona,
chociaż czasami mam ochotę wyrzucić telefon za okno, bo się
zacina czy coś. Ostatnio popsuły mi się wiadomości, a akurat
pisałam z Olą i musiałam posługiwać się starymi,
androidowskimi. To uświadomiło mi, że nie chcę powrotu do
normalnego wyglądu tego systemu.
#Pretty
Little Liars
I
nie mówię tu o serialu, w którym byłam zakochana od bardzo dawna
(ale Ezry nigdy nie lubiłam!). Ostatnio odkryłam obok siebie bardzo
tanią księgarnię, jak dla mnie spełnienie marzeń. Nie dość, że
blisko, to jeszcze bardzo tanio i różnorodnie. Mam na oku już
kilka książek, ale o tym kiedy indziej. Z
początku nie była pewna, czy kupić PLL, bo słyszałam wiele
opinii, że serial różni się od książki diametralnie. W sumie,
to sama prawda, bo sama scena oślepienia Jenny, początkowa i w
serialu i w książce, jest zupełnie różna i to razi. Nie żebym
miała to komuś za złe, po prostu nie da się nie wyłapać tych
różnic i nie porównywać do siebie obu produkcji. Poza tym, już
mi ktoż za spojlerował, że A. w serialu i w książce to inne
osoby. I to mnie trochę boli, dlatego pomimo swojej miłości do PLL
jako serialu (ach, ten Wren) przerzucam się na książkę... Czego
nie żałuję. Aktualnie zbieram kasę na czwarty tom, mam nadzieję,
że będzie równie świetny, co poprzednie. Trochę też wkurza mnie
fakt, że nasze Kłamczuchy zostały przedstawione zupełnie inaczej.
To znaczy, w książce włosy Hanny są lekko rudawe, a w serialu
zupełnie blond. No
i o ile wcześniej Lucy była dla mnie idealną Arią, teraz mam
wątpliwości. Nie wiem czemu, bardziej do tej roli pasowałaby mi
(na przykład) Megan
Fox.
#Rzeczy
wyjęte prosto z tumblr
Mówię
dosłownie! Aktualnie jestem zakochana we wszystkim, co związane z
modą. Modowe tumblr, weheartit, blogi... Mnóstwo tego! (Przypominam
o lilium-l4ncifolium, tak tylko). Osobiście
uwielbiam black fashion, ale jakby popatrzeć na wszystko, co
zaserduszkowałam... No cóż. Ogólnie, tumblr – jak wiadomo –
to świetne źródło inspiracji. Można tam znaleźć naprawdę
wszystko, dlatego musicie sobie wyobrazić jak genialne są osoby,
które wyglądają jak... Wyjęte prosto z tumblr! W
sieciówkach, czy second-handach też znajdzie się cała sterta
ciuchów, dodatków i tego wszystkiego, co wygląda bardzo
„tumblrowsko”.
Jednak
nie chodzi o to, żeby dosłownie kopiować każdy tekst, każdą
stylówę czy wygląd czegokolwiek. Tumblr może nauczyć myśleć,
pomóc odnaleźć siebie i swój styl, poratować tuż przed imprezą
albo po prostu służyć jako strona to wyszukiwania świetnych
zdjęć, filmów czy opowiadań. Chociaż jak
to ktoś kiedyś ujął – sto punktów do fejmu, jeśli wyglądasz
jak jakaś laska z tumblr –
i
jeszcze
się tego nie wstydzisz. A
komplement
„bolało jak spadłaś z tumblr?” jest jednym z lepszych, jakie
można komuś powiedzieć. :-)
#Stocki
Kolekcjonowanie stocków stało
się moją własną pasją. Mam ich przynajmniej dwa tysiące na
dysku, a ta liczba stale się powiększa. Muszę przyznać, że dość
niedawno, jedyne co robiłam to skakałam po deviantarcie w celu
pościągania paczek, albo po prostu wchodziłam w tagi na tumblr i
weheartit. W ten sposób moja tapeta zmieniała się co godzine (nie,
żeby teraz było inaczej. Dziwny nawyk, haha), a liczba zdjęć na
komputerze ciągle się zwiększała. Teraz mam słaby internet, więc
jedyne co mi zostało to oglądanie, ale mam naprawdę dość duży
zbiór folderów, paczek i innych – nie mam się co martwić, mam
czym się posługiwać. Ostatnio dostałam obsesji i porządkuję
wszystko w swoje foldery, no wiecie, natura do nautry, to do tego.
Żeby był porządek i żebym wiedziała czego gdzie szukać. Chociaż
jest tego od cholery i idzie mi opornie – w ten sposób znalazłam
te śliczne zdjątka na górze, w których się absolutnie
zakochałam. A kolejnym plusem jest to, że mam czego używać do
szablonów.
#Indie
A dokładniej indie rock i indie
pop. Dotychczas słuchałam jedynie po jednym zespole z tych
gatunków: Arctic Monkeys i the xx. Teraz jednak bardzo się
wkręciłam i dość sporo nowych zespołów zawitało do mojej
playlisty. Właściwie, nie jestem jeszcze dobra w odróżnianiu tego
gatunki od innych. Jedyne co mogę powiedzieć, że charakteryzuje go
indywidualność – niebanalne teksty, niebanalne brzmienia. Indie
pop (znane mi zespoły) tworzy coś w stylu relaksującej,
elektronicznej muzyki z dodatkami. Boże, nawet nie umiem tego
określić! Wiem tyle, że to była miłość od któregoś
usłyszenia. Polecam, szczególnie na gorsze dni. Chociaż na te
zwykłe też. A jeśli jest ktoś spragniony muzyki w zupełnie innym
wymiarze, warto przesłuchać piosenki Arctic Monkeys, w szególności
Katy On A Mission i Evil Twin... No dobra, warto przesłuchać
wszystko. :-)
Wiesz, że ja czytam, prawda? Tylko ja nigdy nie wiem co napisać, znaczy się ostatnimi czasy i tak jakoś dlatego jest pusto.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, właśnie odkryłam ile rzeczy w ogóle mnie nie rajcuje, a Tobie sprawia radość :D. Takie to dziwne. Ale tumbla kocham, bo kocham oglądać zdjęcia CL all the time. A indie słucham czasem z siostrami, one mają jakieś dziwne napady i wiesz, samo wychodzi. Choć zazwyczaj rządzi soul.
xxx
No, że Ty, to wiem :( Ale inni czytają (ten post ma 40 wyświetleń, a odkąd go dodałam, na bloga weszło około 100 osób:)) i nikt nie komentuje. Irytujące.
UsuńYah, masz zrobić taką listę u siebie! To jest rozkaz.
N A L A.
What the heck. No just no ;-;
Tumblr najlepsze źródło zdjęć, wiadomka </3 Twoje siostry mają świetny gust muzyczny, pozdrów je ode mnie.
Doładuję konto w poniedziałek, promise!
Taa jasne, bo ja usłucham, żeby ją zrobić.
UsuńPrzezwisko z dzieciństwa, nie pytaj.
Moje siostry są dziwne, ale pozdrowione :D.
No mam nadzieję!
No bo masz, ja Ci tak mówię.
UsuńEj, u nas kto jest seme?
N A L A. A co z moją Małą Dorosłą? :< Dobrze, nie pytam.
Mwah.
Chciałam dzisiaj, żeby Ci odpisać, ale tata nie chca dać mi kasy (y) I nie mam najmniejszego pojęcia, co mogłabyś zrobić. W sumie, sama nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, żebyś robiła cokolwiek.
Ekm... Ujmę to tak: pozwalam Ci być uke, ciesz się >-<
UsuńZa długa była :(, a Nala jest krótsza i jest z Króla Lwa.
Później o tym popiszemy :)
No chyba śnisz, ja jestem samcem Alfa!
UsuńWłaśnie, stąd to kojarzyłam! Pfi, skoro tak mówisz :<
Dobrze, napiszę jak tylko będę miała coś na koncie:*
Nie marudź, tak tylko przypominam że to TY określiłaś się jako ukesiowata część Luviano.
Usuń........................ Dobra, poddaję się. Nie mam na to kontrargumentu :(
Usuń