Słoneczko~!
Dzisiaj
mija dokładnie rok, odkąd się poznałyśmy. Chciałabym powiedzieć
„jak ten czas szybko leci!”, ale do tej sytuacji to to nie jest
raczej odpowiednie. Bo wiesz, ja czuję się, jakbym znała Cię
wieczność, a nawet dłużej. Nie mogę uwierzyć, że to jest d o
p i e r o rok! Chociaż, przez te trzysta sześćdziesiąt pięć
dni tyle się między nami działo, że aż ciężko jest to sobie
wyobrazić. Nigdy nie myślałam, że tak piękną przyjaźń będzie
można zacząć od jednego komentarza – i to Twojego! - pod zwykłym
postem. Tak naprawdę nawet nie wiem kiedy z „Lusi” stałaś się
„moją Lusią”, a potem „moją kochaną Olcią”. To przyszło
tak naturalnie, jakbym po prostu porozmawiała z Tobą po dłuższej
przerwie. Muszę przyznać, że na Diable (chociaż nie tylko) często
spotykałam ludzi, którzy w jakiś tam sposób byli mi trochę
„bliscy”. Takie pokrewne dusze, ale właściwie wcale
niepokrewne. Może to zabrzmi patetycznie, ale jesteś taką pierwszą
pokrewną duszą, która jest naprawdę mi bliska. Zabawne jest to,
że jest multum rzeczy, które nas dzieli, ale jednocześnie
galaktyka tych, które nas łączą. Nie chodzi mi tu tylko o cechy
charakteru, zainteresowania, ale też o zwykłe przyzwyczajenia czy
tok myśleniowy. Chociaż i tak najbardziej będzie mnie przerażał
fakt, że znasz mnie chyba najlepiej ze wszystkich na tym świecie.
No, może nie przerażał. Raczej zastanawiał, bo w gruncie rzeczy
nie miałyśmy nigdy takiej rozmowy typu „Czym się interesujesz?
Co lubisz?” i większości rzeczy dowiadywałyśmy się zazwyczaj z
postów na blogach albo z rozmowy w komentarzach. Jednak bardzo
chciałabym znać Ciebie tak, jak Ty znasz mnie. Bądźmy szczerze,
jest tyle rzeczy, których o Tobie nie wiem! Sam fakt, że o
istnieniu Twojego twittera dowiedziałam się niedawno i nie
wiedziałam, że masz pewnego K. o którego jesteś bardzo zazdrosna
i z którym Cię shipuje (*Olcia robi facepalma*) jest bardzo
dołujący. Powinnam chyba częściej wypytywać Cię o tryliardy
rzeczy (jakbym nie robiła tego teraz...). Chociaż, nie wiem czy byś
to wytrzymała – bo może i jesteś bardzo cierpliwa i spędziłaś
ze mną calusienki rok bez żadnej kłótni, ale mojego natręctwa
chyba by nikt nie zniósł. Dobra, bo zaraz znowu powiesz, że
świruję, mimo że wcale tak nie jest i ja wcalę nie świruję! A
jeśli już, to tylko troszkę. Odrobinkę. Ale to tak naprawdę z
nerwów, bo boję się, że ta cała moja „niespodzianka” Ci się
nie spodoba, chociaż nigdy byś mi tego nie powiedziała, żeby nie
zrobić mi przykrości. W gruncie rzeczy, raczej udawałabyś mega
szczęśliwą, żeby mi poprawić humor – tak jak ostatnio
zgodziłaś się na chwilowe bycie uke. To jedna z wielu rzeczy, za
które Cię kocham, wiesz?
Właściwie,
to mogłabym godzinami wymieniać Twoje zalety. Bo może nie mam
najmniejszego pojęcia jakie było pierwsze wypowiedziane przez
Ciebie słowo i nie wiem, czy płakałaś gdy po raz pierwszy
stłukłaś kolano, ale zdążyłaś pokazać mi siebie na tyle, że
mogę śmiało powiedzieć, iż jesteś najwspanialszą osobą żyjąca
na tym świecie. Chyba najbardziej udawadnia to fakt, że ze mną
wytrzymałaś i ani razu nie napisałaś mi, żebym się zamknęła,
bo nie chcesz mnie słuchać. Poza tym, wspierasz mnie zawsze i to
jest piękne, bo nieważne co by się działo ja wiem, że w Tobie
mam oparcie. Jesteś taką moją kochaną metalową podporą, która
nigdzie się nie rusza i która powstrzymuje mnie przed upadkiem. Na
dodatek bronisz mnie zawsze i przed każdym, jak takie małe dziecko,
które nie umie sobie samo poradzić. W gruncie rzeczy chyba właśnie
taka przy Tobie jestem. Lubię, jak się mna opiekujesz, wiesz? Wtedy
przez pewną chwilę czuję się naprawdę kochana i potrzebna. Ja
sama z całych sił staram się Tobą opiekować i sprawiać, byś
pamiętałaś, że masz mnie. Nie jestem pewna czy mi wychodzi, bo
przecież czasami nie odpisuję Ci na esemesa albo nie odzywam się
na Diable przez miesiąc. Jednak chciałabym, żebyś wiedziała, że
dla mnie jesteś najcudowniejsza. Nie znam drugiej takiej ślicznej
dziewczyny z tak wspaniałym poczuciem humoru, która byłaby tak
mądra i cudowna. Cieszę się bardzo, że pomimo tych wszystkich
przeszkód Ty się nie poddałaś. To tylko pokazuje jak silna jesteś
i że pomimo gorszych momentów, pomimo chwilowego braku sił i
niektórych złych wspomnień, Ty nadal masz siłę by być sobą i
na dodatek wspierać też innych (czyt. mnie). Moim zdaniem to chyba
najwspanialsza cecha w Tobie, i ani mi się waż zaprzeczyć, bo jak
Luviano kocham, chyba Ci łeb urwę! A wtedy będziesz jeszcze niższa
ode mnie. Wiesz, że dzięki temu jesteś przesłodka? Takie kochane,
cudowne maleństwo z Ciebie jest! Masz przekochany charakter,
naprawdę! Nawet jeśli jesteś czasami sarkastyczna, zdarza Ci się
być troszeńke złośliwą i zbyt obwiniasz się o niektóre rzeczy,
a nie powinnaś. Wiesz, o czym mówię, prawda? Nie chcę, byś
myślała, że to Twoja wina, bo tak nie jest. To, że jestem tutaj
teraz to tylko i wyłącznie Twoja z a s ł u g a. Chociaż, nie
wracajmy do tego. Ten tekst ma sprawić, że chociaż raz się dzięki
mnie uśmiechniesz, a nie, że zaczniesz się smucić. Nie chcę,
żebyś była smutna, bo ja sama jestem smutna za nas dwie. Więc
uśmiechaj się jak najczęściej, Słońce, bo ja zawsze chcę
Twojego uśmiechu.
Chyba
powinnam Ci podziękować z całego swojego serca tak bardzo, żebyś
pamiętała o tym do końca życia. Nie tylko za to, że w ogóle
pojawiłaś się w moim życiu i nie tylko za to, że je naprawiłaś
w takim stopniu, bym mogła normalnie funkcjonować; nie tylko za to,
że wypełniłaś pustkę w moim sercu po stracie najbliższej mi
osoby i nie tylko za to, że pokazałaś mi, że przyjaźń nadal
istnieje i ja naprawdę mam dla kogo budzić się rano. Chciałabym
Ci podziękować przede wszystkim za to, że każdego dnia stwarzasz
ze mną nowe wspomnienia (tak, nadal bardzo jaram się, że
pozwoliłaś mi być na kilka godzin seme i obiecałaś, że zrobimy
dzień, gdy będę seme przez 24h!) i faktycznie, czasami nie
rozumiem Twojego toku myślenia i nie wiem, czemu do cholery jasnej
uważasz, że Suncia jest podobna do mopsa, ale to chyba część
nas, więc tego nie zmieniajmy. Nie chcę się powtarzać, więc
dodam jeszcze, że dziękuję za każde wypowiedziane/napisane przez
Ciebie „kocham Cię”, za każde serduszko, które od Ciebie
dostałam i za te hugi, które mi zawsze dawałaś. Szkoda, że nie
były one cielesne, ale w życiu chyba nie można mieć wszystkiego.
Cieszę się, że Cię poznałam. Bardzo się cieszę, że wniosłaś
siebie do mojego życia i choć czasami mam ochotę Cię z niego
wykopać, by bez problemu móc się nad sobą użalać i spełnić
niektóre plany, to jednak chyba bym oszalała, gdybym Cię straciła.
Mam nadzieję, że jak skończysz studia (bo zanim wyjedziemy to masz
je zrobić!) i już sobie pojedziemy, to znajdziesz sobie
przystojnego koreańca zwanego potocznie Kimem Jongdae i będę mogła
wyprawić Wam huczne wesele, na którym zarapuje pewna piękna
koreanka, zwana potocznie Lee Chaerin. Zobaczysz, zadbam o to i tak
będzie! Jeszcze nie wymyśliłam, skąd wezmę na to wszystkie
środki, ale damy radę. Wszystko dla mojej ukochanej Olci, prawda?
Mam
nadzieję, że będziesz ze mną zawsze. Nawet, jeśli nie fizycznie,
to chciałabym, żeby nasz kontakt się nie urwał. Kocham Cię
bardzo mocno i chcę, żebyś też o tym wiedziała. Dla mnie jesteś
najlepsza we wszystkim co robisz, nieważne jak i kiedy. Cieszę się,
że jesteś w moim życiu. Luviano Team Forever!
„I
cannot lose you, because if I ever did I'd have lost
my
best friend, my soul mate, my smile, my laugh,
my
everything.”
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń