9.11.2014

"Tata bije. Czy to moja wina?"

http://www.dziennikteatralny.pl/upload/article/oryginal/zlyp_thi_pl.jpg 

W tę środę poszliśmy na imprezę organizowaną przez Rzecznika Praw Dziecka z okazji Dni Kongresowych, na której wystawiano pierwszą część z serii "Trudne sprawy", pod tytułem "Zły pan". Ze względu na to, że nasza szkoła utrzymuje z panem Rzecznikiem dość bliskie kontakty (co mnie bawi, bo tak szczerze, ani jemu na nas nie zależy, ani nam na nim), na ową imprezę zaproszono samą reżyserkę spektaklu, co było naprawdę świetne, bo widziałam łzy w jej oczach, kiedy pod koniec cała sala przez pięć minut klaskała (co mnie również wzruszyło, ponieważ uznałam to za naprawdę urocze, że podchodzi do tego w taki sposób). Jeśli miałabym szukać wad w samym przedstawieniu, to nie znalazłabym ich wiele. Właściwie, mam jedno zastrzeżenie - wiek, od którego można obejrzeć "Złego Pana". Nie podoba mi się to, że już sześciolatki mogą oglądać to przedstawienie. Moim zdaniem jest ono jeszcze zbyt drastyczne, chociaż nie wiem, może się nie znam i w ogóle. Po prostu tak sobie myślę, że one i tak nie zrozumieją o co chodzi, a potem mogę naopowiadać kilka bzdur, jak to dzieci. Nie, ja jestem zdecydowanie na nie - pomimo tego, że niektóre elementy przedstawienia są stworzone specjalnie dla dzieci. Takich właśnie w wieku sześciu lat. Mam nadzieję, że to będzie zmienione, bo na przykład swojej siostrze nie dałabym tego obejrzeć, pod żadnym pozorem. Są rzeczy, które dla dzieci powinny być ubrane inaczej. Wy, jak myślę, sześciolatkami już nie jesteście, dlatego z chęcią Wam o tym opowiem. To znaczy, postaram się zrobić tak, żeby to nie była nudna historia, pełna dziwnych słów i schematycznego myślenia. Zrobię to z punktu widza, dobra? Dobra!

Zacznijmy od tego, że na całej tej imprezie pojawiły się trzy ważne osoby (dwie już wymieniłam) - Rzecznik Praw Dziecka, reżyserka i... Międzynarodowa Rzeczniczka Praw Dziecka. Cała trójka miała swoje przemówienie, chociaż nie mogłabym tego tak nazwać w przypadku pana Michalaka (i nie, to nie ma nic wspólnego z tym, że osobiście bardzo go nie lubię). Jednak to, o czym mówiła pani Rzecznik wzięłam do serca. Spodobało mi się to, że to nie była mowa z kartki, ani nic w tym stylu. Ona po prostu wstała, wyszła i powiedziała to, co chciała, głosem pełnym emocji i z rękoma latającymi na wszystkie strony. To było super, seryjnie. Zupełnie inne podejście, zupełnie inny odbiór. To były zdania pełne prawdy, a nie kolejny, bezsensowny wywód, którego i tak nikt nie słucha. Ogromne gratulacje, droga pani Rzecznik. Naprawdę. Pan Marek powinien się od pani uczyć, a z tego co widziałam, to raczej mu nie wyszło, bo po przedstawieniu zrobił to samo, co przed (powiedział ileś tam dennych zdań, co chwilę się zacinając i nie bardzo wiedząc, co on właściwie chce powiedzieć - pewnie zapomniał zajrzeć do kartki przed wyjściem na scenę). Poza tym, pani Rzecznik nie traktowała nas jak bandy niedorozwojów, tylko jak normalnych ludzi i powiedziała dwa bardzo ważne dla mnie zdania - "Powinniśmy pamiętać, że dziecko to też człowiek. Niestety, w tych czasach często o tym zapominamy, i jak <<człowieka>> traktujemy dopiero ludzi dorosłych". Myślę, że dlatego tak bardzo polubiłam panią Rzecznik. Mam nadzieję, że częściej będzie ona witać w Polsce, a mi nadarzy się okazja do rozmowy z nią.

Osobiście uważam, że jak główna przemowa była totalnym niewypałem i powinna być usunięta z planu całej imprezy, tak przedstawienie wypadło wręcz świetnie. To była mieszanka fantasy, obyczajówki i naszych realiów, z mocno zarysową stroną psychologiczną. Przedstawienie opowiadało historię rodziny, która borykała się z problemem przemocy. Była mamusia, był synek, ale był też tatuś, który czasami przestawał być tatusiem, a zamiast niego pojawiał się On - Zły Pan. Nie chcę opowiadać tu całości, wiecie, że tego nie lubię, ale mogę tylko powiedzieć, że samo przedstawienie jest naprawdę warte obejrzenia. Poza tym ja sama cieszę się, że na nie poszłam (również dlatego, że przekonałam się o poziomie swojego angielskiego, który okazał się bardzo dobry). Bardzo się cieszę też z tego, jak zostali dobrani aktorzy, ponieważ zagrali to naprawdę świetnie. To jest jeden z tych nielicznych spektakli, gdzie nie wymieniłabym nikogo, a nawet byłabym gotowa dać Oscara facetowi, który miał rolę psa. Tak dobrego aktora nie widziałam, no, może Leo grający niepełnosprawnego umysłowo Arniego, ale jednak. To był chyba jeden z tych najlepszych elementów przedstawienia. Cieszę się również, że nie zrobiono tego w stylu "teatralnym", tylko bardziej... Kameralnym? Nie wiem, chodzi mi o to, że obeszło się bez wielkich wybuchów, bez migania światłami i sztucznego dymu. Było prosto, ale z przekazem. Ponad to, główna aktorka nadaje się do Hollywood. Sama Mila Kunis nie powstydziłaby się takiego talentu aktorskiego. Naprawdę żałuję, że nie mogłam jej powiedzieć, jak bardzo dobrze zagrała pobitą matkę, czy jak wiarygodna była jej mimika twarzy. Trochę jednak smuci mnie to, że na jej tle reszta aktorów wypadła dość słabo (zwłaszcza król), to jednak naprawdę zasłużyła na to, żeby być "gwiazdą". Czy mogę siebie nazwać jej największą fanką? Mogę, prawda?

Gdybym robiła tutaj recenzje, to przedstawieniu dałabym 12/10, a samej imprezie 5/10, za przemowę pani Rzecznik i za to, jak rozmawiała z nami reżyserka (pana Michalaka wymownie pominę). Niestety, to tylko refleksje, dlatego z czystym sumieniem polecam Wam pierwszy spektakl z serii "Trudne Sprawy" - "Zły Pan". :)

Ps - w internecie jest mnóstwo zdjęć z imprezy na których mnie widać. Przeraża mnie to, ponieważ przez cały czas, kiedy fotograf latał i robił zdjęcia, ja siedziałam i zasłaniałam się plakatem reklamującym - przecież nie miało być paparazzi!


2 komentarze: