24.03.2015

I was wrong again


Ostatnio bardzo dużo myślę. Siedząc samej w ciemnym kącie pokoju pozwalam samej sobie wejść głęboko w umysł i wyciągać pojedyncze skrawki wspomnień. Niektóre bolą; często kończę leżąc godzinami na łóżku ze łzami płynącymi po policzkach. Niektóre z nich wywołują gniew; na samą siebie za to, jak traktowałam ludzi i na innych, za to, jak traktowali mnie. Wtedy zdarza mi się rozdrapać stare rany do krwi czy rzucić jakimś przedmiotem o ścianę. Jednak większość moich myśli nie wywołuje we mnie nic. Sprawiają, że zwijam się w kłębek i z otwartymi oczami leżę tak całą noc, pozwalając obrazom z mojego życia przelatywać mi przez palce. Brak uczuć przez ostatnie lata stał się dla mnie błogosławieństwem, ale w niektórych przypadkach przekleństwem. Teraz, gdy po wielu próbach, leżąc w błocie próbuję wstać o własnych siłach, zaczęłam dostrzegać wiele rzeczy, które wcześniej chowały się przed moim wzrokiem. Jednak nadal nie są na tyle silne, żeby obudzić we mnie uczucia. Po prostu siedzę sobie sama na samotnej wysepce, będąc samotną mną. To mnie wcale nie martwi; spoglądając na ocean widzę kilka statków płynących po spokojnych wodach. To ja muszę wstać i pokazać im, że jestem tutaj. Pewnie zrobię to, kiedy tylko moje ciało przestanie być takie ociężałe. Albo może kiedy jeden z tych statków podpłynie do mnie bliżej, na tyle blisko, żebym mogła zobaczyć rany na jego czubku i podrapany maszt. Może wtedy poczuję więź między zdartym sterem a moim złamanym, zapomnianym sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz