7.07.2015

Dziwność



za to wszystko ja proszę tylko o jedno – zadbaj o mnie, bym ja mogła zadbać o Ciebie”

Jeśli mam być szczera, to czuję się dziwnie. Chodzenie ulicami Warszawy w sięgającej trochę za kolano spódnicy w paski, ze słuchawkami w uszach i książką w ręku - to sprawia, że czuję się trochę dziwnie. Do tego stopnia, że próbuję zasłonić twarz krótkimi blond włosami, które jeszcze do połowy czerwca sięgały mi do pasa. To wszystko, co mnie otacza sprawia, że czuję się dziwnie i doprowadza mnie do tego stopnia, że ukojenie nie pojawia się w domu; nawet tutaj chowam się gdzie tylko mogę i wyłączam ze świata. Spokojny rytm serca powraca, kiedy zamykam bramę i wchodzę do zamku. Staram się uważać, żeby nie strącić maku przyczepionego do furtki i stawiając cicho kroki, kiwam głową na powitanie. Zdarza się, że wymienię kilka slow z Charlie, jeśli ta ma czas i wtedy cała zafascynowana posłucham jak opowiada o kolejnej wystawie, którą planuje. Pewnie spróbuje mnie namówić, żebym przyszła, ale ja chyba nie czuję się wystarczająco silna. Ludzie wciąż sprawiają, że chowam się we własnych ramionach i zatracam w przestrzeni, który nie istnieje. Ale nie tam. Pójdę dalej i chowając się w zakątku starej bramy posłucham próby na koncert, który ma się tam odbyć za trzy godziny. Może nawet stanę na palcach i zamykając oczy na chwilę zapomnę o wszystkim co mnie otacza i po prostu będę wirować wokół własnej osi Pewnie złapie mnie na tym Bartek i powie, że jak zwykle wyglądam oszałamiająco. Całkiem możliwe, że do końca życia nie zrozumiem, dlaczego on mi to wiecznie powtarza, ale komplementy są miłe, zwłaszcza te, które padają z jego ust. Brzmi banalnie, prawda? Najprostsze słowa są najukochańsze. Więc pozwolę mu myśleć i mówić cokolwiek chce, nawet jeśli stwarza sobie w głowie obraz mnie, który tak naprawdę nie istnieje. Niech tak będzie. Może uda mi się go zmusić do zatańczenia ze mną i pomogę mu znieść sprzęt z góry, a potem zniknę we własnym pokoju, czytając „Przygody Gulliwera” i piszcząc potajemnie listy do osoby, która nigdy ich nie przeczyta. Życie na chwilę wydaje się beztroskie, nawet jazda autobusem nie jest taka straszna. Kolejne kubki herbaty i zwykły balans. Wcale nie potrzebuję czuć się szczęśliwa, wcale nie muszę taka być. Wystarczy, że ktoś spyta się jak się czuję i dlaczego czasami zapominam chodzić do psychiatry. Kilka promieni słońca w sobotni poranek. Książka do koreańskiego. Świadomość, że przez następne dwa miesiące nie muszę zbyt wiele. Uczucie „dziwności” znika, kiedy ludzie pozwalają mi być we własnym świecie i kiedy mogę komuś ten świat przedstawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz