(zdjęcie, niestety, nie moje)
Wiecie, są na świecie ludzie, którzy kontaktu społecznego unikają na tyle, że nawet właścicielki sklepu pod blokiem zaczynają się bać tego bać. Ze względu na to, że spędziłam cały lipiec zamknięta we własnym pokoju, oglądając seriale, ucząc się i okazyjnie schodząc na dół do sklepu, moi dziadkowie postanowili mnie wziąć na weekend na przygodę. Więc zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy. Powiem Wam szczerze, że po tym jak po raz pierwszy raz wybiegłam z auta, żeby zwrócić wszystko, co jadłam w tym tygodniu, nie spodziewałam się, że ten weekend okaże się tak fajny. Ale jak wiadomo, w życiu nic nie idzie po naszej myśli i wszystko jest niespodzianką, a ja gdzieś pomiędzy schabowym z frytkami a zakładami z dziadkiem, które z nas uśnie pierwsze, poczułam się żywa. Wolna. Zadowolona. Mam delikatnie czerwoną twarz, szczególnie na nosie, ale Bartek uważa, że wyglądam naprawdę przesłodko, więc po prostu to ignoruję. Na dodatek kupiłam w Mikołajkach na kiermaszu taniej książki dwa tomiki poezji oraz jakąś nową powieść, połączenie Tolkiena z Lewisem. Mam nadzieję, że okaże się ciekawa, bo zaczęłam ją czytać jak wracaliśmy do Warszawy, ale niestety usnęłam i... No wiecie.
Tak w ogóle, miłego sierpnia! Nie miałam okazji powitać naszego nowego miesiąca, ale może to i lepiej; za miesiąc szkoła, a ja nie jestem gotowa na powrót do szkoły. Mam jednak nadzieję, że ten ósmy miesiąc będzie dla wszystkich dobry.
Wolność to piękne uczucie. Obyś doświadczała go jak najczęściej! ✿
OdpowiedzUsuń